Podróże


◊ ◊ ◊ Tajlandia po pandemii - wiosna 2022 ◊ ◊ ◊

Tajlandia to nasze ulubione miejsce na globie. Lubimy tu być ze względu na Bangkok, na klimat, ludzi, kuchnię i plaże na przepięknych wyspach.

Odnośnie lotu - można wybrać różne opcje.

W przeglądarce Skyscanner znalazłem loty do Bangkoku: Finnair za 2300 zł na osobę oraz np.: QatarAirways za 2700 zł na osobę czy Emirates za 2800 zł na osobę. Wybór jest oczywiście indywidualny, dla każdego inny element ma znaczenie: obsługa, jedzenie czy oferta kulturalna na monitorach. My mieliśmy wykupione bilety już w kwietniu 2020 roku za 2300 zł, kiedy myśleliśmy, że pandemia potrwa tylko kilka miesięcy. Jednak na wyjazd trzeba było poczekać trochę dłużej. Nasz otwarty bilet był ważny 2 lata, a my zrealizowaliśmy go w ostatnim możliwym terminie, kiedy rząd Tajlandii zniósł obowiązkowe testy przed wylotem do tego kraju i obowiązkową kwarantannę po przylocie.

Obowiązywały nas jedynie:

przy wylocie z Polski - ThaiPass - aplikacja wymagająca wpisu dat przyjazdu i powrotu, dat szczepienia, ubezpieczenia na 20 000 USD, rezerwacji hotelu, który potwierdził nasze przybycie i zorganizował nam transport z lotniska do hotelu oraz po przyjeździe zapewnił nam testy PCR, których wyniki odbieraliśmy kolejnego dnia rano w recepcji (CC - Covid Certificate) oraz ubezpieczenie na wypadek infekcji Covid. My korzystamy z ubezpieczenia podróżniczego ważnego na cały świat, zintegrowanego z kartą kredytową - koszt 800 zł na rok za 4 karty, dodatkowo w pakiecie mamy dla każdego właściciela karty 5 wejść w roku do saloników lotniskowych na większości lotnisk w świecie.

Po przylocie do Bangkoku:

Na lotnisku szybka odprawa – 20 min. (kiedyś w pełni sezonu, przed pandemią trzeba było czekać ok. 1-1,5 godziny). Jak podają dane sprzed pandemii, Tajlandię odwiedzało 100 tys. turystów dziennie, a miesięcznie ok. 3 mln turystów. To stanowi 36 mln rocznie – wyobraźcie sobie, że tak jakby cała Polska odwiedzała rocznie inny kraj. Z powodu pandemii aktualnie turystów jest tylko ok. 7 mln na rok! To cztery razy mniej.

W Bangkoku proponuję zawsze szukać hotelu w pobliżu stacji metra (optymalnie w odległości ok. 5 km od Pałacu Króla), to zdecydowanie obniża koszty transportu w Bangkoku, a ten jest w Tajlandii najdroższą przyjemnością.

Zwiedzanie Bangkoku:

Zwiedzanie najtańsze jest na pieszo, ale nie każdy jest w stanie maszerować po 10 czy 15 km dziennie w 35-cio stopniowym upale. Dlatego sugeruję wersję ekonomiczną. Z hotelu do najbliższego metra dojechać tuk-tukiem za 20 bathów (ok. 2,5 zł) i dalej koleją BTS za 44 bathy/ok. 5,5 zł np.: do stacji Saphan Taksin bezpośrednio nad rzekę.

Schodzimy na dół i w prawo na przystań. Tutaj znajduje się przystanek tramwaju wodnego. Kupujemy bilet na miejski tramwaj za 15 bathów/ok. 2 zł. Uważajcie, przy zejściu z metra znajduje się kilka stoisk oferujących prywatne łodzie do transportu wodnego albo łódki typu „hop on hop off”, które są droższe. Jest też jakaś prywatna korporacja, której łódki pływają po Menamie za 50 bathów/ok. 6,5 zł.

Tramwajem wodnym dopływamy do przystanku tuż przy Pałacu Króla. Podróż jak wspomniałem za 2 zł. Oczywiście przy 4 osobach kalkuluje się złapać tuk tuka i negocjować cenę. Zasady z tuk tukami są proste. Pierwsza: normalnie w ciągu dnia możecie liczyć ok. 20 bathów (2,8 zł) za 1 km czyli ok. 100 bathów (28 zł) za 5 km. Ale cena zmienia się w zależności od pory dnia: im bliżej wieczora tym drożej - w nocy za tę samą trasę, którą jechaliśmy w dzień zapłacicie 2 albo 3 razy więcej. I druga zasada: start w miejscu popularnym turystycznie z automatu podwyższa cenę. Czasami warto przejść kilkadziesiąt metrów i łapać jadącego tuk tuka albo czekać, jak sam kierowca będzie Was zaczepiał, abyście skorzystali z jego usług. Na pewno będzie taniej niż z miejsca, gdzie turystów jest wielu.

Dodatkowe koszty: jeśli będziecie pierwszy raz w Bangkoku do kosztorysu należałoby doliczyć ceny wejść do świątyń np.: Wat Pho czy Wat Arun są po 200 bathów/28 zł/os. i Pałacu Króla 500 bathów/70 zł/os. Proponuję sprawdzić ceny i daty możliwych wejść przed wylotem, większość miejsc przyjmuje tylko gotówkę, a możliwe jest też, że bez rezerwacji nie wejdziecie danego dnia!

Dla tych, co wolą bardziej zorganizowane zwiedzanie, polecamy miejscowe biura podróży. Pomijając fakt, że nikt poza Tajami nie wie tak dobrze co mają najlepszego do pokazania, to są przy tym bardzo mili i uczynni. Tylko, pamiętajcie - trzeba się targować, a ceny biletów do różnych atrakcji sprawdzać w necie.

Tajlandia - kosztorys

Nasza podróż rozpoczęła się w Bangkoku, chociaż trzeba przyznać, że zwiedzaliśmy to miasto już 5 razy. Nie rozpisuję się tutaj o zwiedzaniu Bangkoku, bo temu poświecimy inny blog. Za każdym pobytem było inaczej i widzieliśmy coś nowego. Mamy wrażenie, że jak przyjedziemy po raz szósty też znajdziemy coś, czego nie widzieliśmy dotychczas.

Kolejną destynacją było Krabi i Railay Beach. Można tam dolecieć z lotniska Muang Deng lub z głównego lotniska w Bangkoku Suvarnambumi.

– lepsze linie niż Bankgok Airways lub ThaiAir.

Samolot z Bangkoku na Krabi to koszt rzędu ok. 150 zł (w zależności od linii samolotowej – low cost np.: Lion Air, Asia Air, itp.) lub drożej ok. 250 zł liniami np.: Bankgok Airways lub ThaiAir z głównego lotniska.
Pamiętajcie, że z Muang Dang latają przede wszystkim „tanie linie” azjatyckie i nie ma co spodziewać się luksusu. Wybraliśmy o 100 zł droższą ofertę z lotniska Suvarnambumi. Przylatujemy na lotnisko Krabi.

Przylot na lotnisko do Krabi jest bezproblemowy, jako lot krajowy nie wymaga żadnej kontroli, tylko odbiór bagażu i wychodzimy do hali przylotów (mocno powiedziane) - hala mniejsza niż stary terminal na łódzkim Lublinku. Tam otoczy Was tłum agentów turystycznych, każdy chce sprzedać swój transport.

Możliwości są 3:

  • shuttle bus za 150 bathów (20 zł)/os.
  • taxi za ok. 800 bathów (95 zł) dla 4 osób
  • wynajęcie prywatnego vana za ok. 1500 bathów dla 8 osób.

Trzeba się szybko decydować, bo busiki zapełniają się błyskawicznie.

Dla nas najlepszą opcją był shuttle bus, którym nasza dwójka za 300 bathów przejechała ok. 25 km na pier (drewniany pomost), z którego odpływała łódź na Railay Beach East. Jeśli będziecie się długo zastanawiać, pozostanie Wam tylko dużo droższa taksówka, bo busy odjeżdżają pełne.

Po ok. 30 min podróży busem dojeżdżamy do przystani Ao Nang.

Podjeżdżamy na Pier w Ao Nam Mao. Pusto, jedynie dwoje ludzi: pani w okienku sprzedająca bilety i gość w niebieskiej koszulce bez butów. Pełen luz. Pytamy o transfer na Railay Beach East. Pani mówi: „proszę usiąść i wskazuje miejsce obok rybaka - operatora łodzi”. Bilet po 100 bathów za osobę. Pytamy kiedy odjazd? Oboje pokazują nam plansze, gdzie jest napisane: start 8:30 am, last 6:30 pm. Jest 17:00. Czekamy 15 min., nic. Pytamy kiedy odpływamy? Odpowiedź jest rozbrajająca: „Jak uzbiera się 8 osób”. Ciekawa perspektywa, kiedy dookoła nikogo nie ma. Wkrótce pojawia się nadzieja, bo na horyzoncie pojawia się 5 młodych, rozbawionych ludzi z plecakami. Pani w okienku wciska im bilety po 200 bathów, informujemy ich o pomyłce. „Kapitan łodzi” podejmuje szybką decyzję - płyniemy w siódemkę. Pytanie: czy jak my odpłynęliśmy to kolejne bilety będą po 100 czy 200 bathów?
Po 15 min. rejsu dopływamy do pomostu na East Railay Beach.

Dopłynęliśmy na Railay Beach! Na peronie tj. na równo ułożonych plastikowych pojemnikach na wodzie czeka na nas obsługa hotelu (rezerwacja przez Booking.com). W miły i sympatyczny sposób przejmują bagaż, prowadzą do meleksa i jedziemy do recepcji (ok. 300 m).

Jesteśmy w hotelu – drink (bezalkoholowy) powitalny wprowadza w miły nastrój, potem rejestracja i wiozą nas meleksem do apartamentu. My mieliśmy wykupiony domek z zewnętrznym jacuzzi. Cena całości za 5 dni to 1800 zł. Wokół rano biegają małpy – raj.

Wieczorem Railay Beach nabiera niesamowitego klimatu, wszyscy spędzają czas w knajpach, na masażach lub na plaży pijąc piwo.

Na półwyspie (do którego można się dostać tylko łodzią, bo nie ma żadnej drogi od strony lądu ) wszystko jest droższe niż na stałym lądzie. Dla przykładu woda mineralna 1,5 litra kosztuje 30 bathów, a w sklepach na lądzie 18-20 bathów, Coca Cola 1 litr 50 bathów, gdzie na lądzie za tą samą cenę można kupić 1,5 litra. Piwo Chang 620 ml 70 - 80 bathów a na ladzie np.: w popularnej sieci „7eleven” 55 bathów.
Na półwyspie nie ma marketów, słowo „sklep” oznacza najczęściej mały stragan lub mały rodzinny biznes, gdzie pracują 3 pokolenia tubylców.

Z atrakcji w najbliższej okolicy możemy zaproponować:

         1. wycieczka statkiem (6 godzin) na 4 okoliczne wyspy 600-900 bathów + 400 bathów za wstęp do parków narodowych, snurkowanie oraz pływanie ze świecącym planktonem po zachodzie słońca.

Tajlandia

         2. na plaży: wypożyczenie kajaka 200 bathów na 1 h lub wypożyczenie deski 250 bathów/1 h (ceny nie są negocjowalne).

Na półwyspie koniecznie trzeba obejrzeć:

         1. Bat Cave

Tajlandia

Grota nietoperza - miejsce przepiękne, ale trudne do znalezienia na tej małej przestrzeni. Szukaliśmy wejścia dwa dni. Pierwszego obeszliśmy skalistą górę z obu stron. Trochę się powspinaliśmy i nie znaleźliśmy miejsca gdzie jest wejście. Kolejnego dnia podjęliśmy ostateczną próbę. Wskazówka: idąc na południe wzdłuż plaży East Railay Bay Beach na jej końcu skręcacie w prawo w stronę Emerald Lagoon i Phra Nang Cave (tutaj jeszcze są drogowskazy). Dochodzicie do plaży. Po lewej stronie widzicie Phra Nang Cave ze świątynią księżniczki, a po prawej widoczną tylko podczas odpływu plażę. Idziecie wzdłuż plaży aż do samego końca. Kiedy myślicie, że skała przeszkadza wam w dalszej drodze, o dziwo w prawo tuż przed nią, w gąszczu widoczna jest niewielka dróżka.

Tajlandia

Wchodzimy w gąszcz zarośli. Po kilkudziesięciu metrach stoimy pod pionową skałą. Rozpoczynamy wspinaczkę. Po wejściu na górę zaczynamy rozumieć dlaczego nie ma żadnej tabliczki informacyjnej jak trafić do jaskini. Po drodze mijamy kilku turystów z przewodnikami. Oni doskonale znają drogę i biorą za wspólne zwiedzanie niewielką opłatę. Trzeba przyznać, że są do tego dobrze przygotowani. W jaskini potrzebne są latarki (te w telefonach mogą nie wystarczyć). Przewodnicy zawsze mają wszystko czego potrzeba: profesjonalne latarki, odpowiednie buty i liny zabezpieczające dla słabszych fizycznie. Droga w górę trwa około 30 min., ale i tak można się zmęczyć. Jeśli ktoś nie jest na bieżąco związany ze sportem (np.: gym, fitness lub pływanie 2 razy w tygodniu) musi się liczyć z dużym stopniem trudności wejścia na szczyt, gdyż w trakcie wspinaczki wchodzi się albo po drabinach (pionowe skały) albo wspina po linach (kąt nachylenia ok. 60-70 stopni).

Ważna informacja: raczej odradzam wybierać się na tę eskapadę w pojedynkę lub w lekkim obuwiu typu klapki.

Idąc w ciemności jedna osoba podświetla drugiej drogę i co 5-10 metrów trasy robicie zmianę. Podpowiadamy też sobie gdzie postawić nogę - ten z dołu, który podświetla widzi więcej niż ten na drabinie i odwrotnie później na górze. Współpraca zawsze przynosi efekty. Docieramy do pierwszego okna skalnego. Przepiękny widok na plażę, z której wchodziliśmy do jaskini (fot).

Idziemy dalej. Do pokonania dosłownie dwie drabiny, kilkadziesiąt metrów w górę i jesteśmy na końcu jaskini, skąd rozpościera się przepiękny widok na Railay Beach i nasz hotel. To ten punkt z pierwszego zdjęcia ze strzałką. Kilka fotek i wracamy. Zejście zajmuje troszkę więcej czasu. Po pierwsze nogi są już trochę zmęczone, po drugie trudniej się schodzi niż wchodzi po stromym zboczu. Cała podróż zajęła nam około półtorej godziny, przeszliśmy łącznie około 3 km, z czego w górę około 60 m. Spoceni, umęczeni, ale zadowoleni idziemy na basen - czeka nas jeszcze trening w wodzie.

         2. Esmerald Lagoon

Tajlandia

Praktycznie bezpośrednio z plaży East idziemy chodnikiem w kierunku Princes Cave, po ok. 150 m w lewo jest droga pod górę. Tabliczka: „idziesz na własna odpowiedzialność” budzi respekt. Podobnie jak przy jaskini nietoperza – odradzam klapeczki i stroje kąpielowe. Można się poślizgnąć i mocno podrapać o skały lub gałęzie. Początek trasy jest średni. Trochę liny, trochę gąszczu. Po 30 min. osiągamy poziom z punktami widokowymi. Zapiera dech w piersi (foto).
Ale to nie koniec. Najciekawsze i najtrudniejsze przed nami. Idziemy za młodymi ludźmi z Portugalii. Jest wesoło. Nagle pojawia się pionowa skała w dół i dosłownie zsuwamy się po linach. Pod stopami mokre liście, nad głową słońce 35 stopni i spocone ręce. Pomiędzy zaroślami ukazuje się laguna. To jest impuls, aby się jeszcze pomęczyć i osiągnąć cel. Jeszcze kilka stopni skalnych i jesteśmy w niezwykłym miejscu na ziemi. Miejsca wokół dla może 10 osób, wszyscy tak spoceni, że kąpią się we wszystkim, co mają na sobie, bo i tak wszystko mokre od potu. Orzeźwiająca woda i wspaniałe otoczenie. Znowu kilka fotek, film. Krótki trening w słonej wodzie, bo to dodatkowa frajda i szykujemy się w drogę powrotną. Teraz najpierw w górę, a na końcu znowu w dół. Znając drogę jest nam trochę lżej i idzie nam się sprawniej. Cała droga zajęła nam ok. 3 godzin, dlatego przestroga. Nie zapuszczajcie się tam późnym popołudniem, bo możecie nie zdążyć wrócić przed zmrokiem. Nie ma żadnej tabliczki jak długi jest ten szlak, ani ile czasu może zająć wędrówka, a właściwie wspinaczka.

Jaskinia Thram Pranangnai

Tajlandia

Jaskinia jest niewielka, ale robi wrażenie, ponadto ochładza w upalny dzień. Polecamy.

Tajlandia

Z innych atrakcji Krabi można polecić pobliską plażę w miasteczku Ao Nang. Do Ao Nang Beach można dostać się w 20 min., ale tylko łodzią. Drogi dla samochodów nie ma, droga piesza dla trekkingowców to ok. 2,5-3 godziny.
Niestety, na wyspie nie ma czegoś takiego jak rozkład jazdy. Jest punkt spotkań i trzeba cierpliwie czekać. Dlatego warto, jeśli macie czas, dzień wcześniej zaobserwować, o której godzinie jest większy ruch i o której częściej odpływają łodzie. Takie spiętrzenie ruchu najczęściej ma miejsce w godz. 10-11 i 16-18.
Nam po pól godzinie oczekiwania udało się skompletować 7-osobową załogę na łódź i popłynęliśmy za 100 bathów na osobę.
Ao Nang to niewielkie miasteczko, ale już dobrze skomunikowane z lądem. Podczas spaceru spotkaliśmy kilku młodych ludzi spędzających tam czas i mieszkających w hostelach po 20 zł za dobę. Ceny w sklepach już normalne, jak w pozostałych częściach Tajlandii. Pospacerowaliśmy, zjedliśmy PadThai, kupiliśmy owoce na wieczór i wróciliśmy łodzią do siebie.

Tajlandia

Ostatni dzień dało się zaplanować, chociaż lot był po południu. Obsługa bardzo miła, a co ważne przechowalnia bagażu bezpłatna. Spędziliśmy dzień na plaży i na basenie. O 17:30 udaliśmy się na pomost, aby łódką z 6 innymi osobami dostać się na ląd i dalej z wykupionym po wylądowaniu biletem na shuttle busa, pojechać na lotnisko. Samolot do Bangkoku wystartował punktualnie. Trzy godzinny postój w Bangkoku, ostatnie zakupy na lotnisku i dalej lot do Warszawy z przesiadką w Doha. Po 22 godzinach podróży wylądowaliśmy na Okęciu. Już wtedy wiedzieliśmy, że kwestią czasu jest kiedy tam wrócimy!

Tajlandia - kosztorys


Sri Lanka Dubai Tajlandia

© jaceksmigielski.pl | 2022